Podróżowanie pociągiem zawsze było dla mnie przeżyciem, ale też drogą przez męki. Uwielbiałam stukot kół, który działał jak kołysanka, dźwięk hamulca, który budził mnie na każdej stacji, ale efektem spania w dziwnej pozycji były bóle karku, głowy i kręgosłupa. Dlatego jeżeli zawsze zasypiacie w pociągu nigdy, ale to przenigdy nie wybierajcie podróży w przedziale godzinowym 18:00- 9:00.
Ja niestety chciałam być w Zakopanym jak najszybciej, więc kupiłam bilet na najbliższy pociąg i z Warszawy wyjechałam o godzinie 18:30. Po prawie siedmiu godzinach jazdy w przedziale z jakimś biznesmanem, którego telefon zamilkł dopiero około godziny jedenastej w nocy, byłam padnięta. Dosłownie. Ledwo się toczyłam.
Ziewnęłam potężnie, podążając w kierunku wyjścia ze stacji. Kiedy wreszcie wyszłam na zewnątrz pożałowałam, że nie wzięłam jakiejś bluzy, albo czegoś.
- Miśka! - usłyszałam krzyk. Spojrzałam w kierunku, z którego usłyszałam owy głos i zobaczyłam Małgorzatę Tyżewską, wyglądającą z czarnego BMW, o ile się nie mylę
Po chwili byłam już w samochodzie, którym kierował jakiś dziwnie znajomy chłopak. Zapamiętałam, że Gośka mówiła do niego per drops, a potem dojechaliśmy do mieszkania mojej przyjaciółki. Dziewczyna wpuściła mnie do mieszkania a ja bez życia padłam na kanapę i urwał mi się film. Nie ma to jak zrobienie dobrego pierwszego, nie?
~*~
Obudziłam się w momencie, kiedy zamiast na dalszej części łóżka, wylądowałam na co prawda miękkim dywanie, ale to nie zmieniało faktu, że nie była to jedna z moich najmilszych pobudek.
Siadłam po turecku i rozejrzałam się po pokoju.
Przed moimi oczyma rozbłysł telewizor, w którym akurat leciała "Piękna i Bestia". Pod nim biała szafka z kilkoma zdjęciami, na których znajdowały się nie lada osobistości. Gośka z Krzysiem Miętusem, kolejne zdjęcie z Ewą i Kamilem Stochami, jeszcze jedno z Miętusami- Grzesiem i Krzysiem. Potem zauważyłam największe zdjęcie, zrobione wieki temu, kiedy z tatą i babcią Jagodą, wigilię spędzaliśmy właśnie z Tyżewskimi. Siedziałyśmy, a raczej leżałyśmy wraz z Gosią pod choinką i szczerzyłyśmy się jak głupi do sera.
- Gośka, skąd ty masz takie artefakty, co? - zaśmiałam się pod nosem i kontynuowałam oglądanie pokoju.
Po obydwu stronach kanapy stały niebieskie, fotele z wielkimi, szarymi poduchami. Na lewo od tego "salonu" znajdowało się duże okno z szarymi zasłonami po bokach. Pod nim jakieś małe szafeczki, oczywiście białe, z niebieskimi uchwytami. Na szafkach tliły się kadzidełka, o pięknym zapachu.
- Jak się spało? - nagle, na kanapie za sobą usłyszałam głos Gośki i mało zawału nie dostałam. Spojrzałam na przyjaciółkę ubraną jeszcze w piżamkę- Spokojnie, nie gryzę.
- Masz wyjątkowo wygodną kanapę, ale nie pogardziłabym czymś odrobinkę szerszym. - westchnęłam masując sobie kark, który swoją drogą bolał mnie niemiłosiernie po nocnych podróżach - Chciałabyś mnie nakarmić?
- Drops poszedł po jakiś prowiant, więc masz czas się ogarnąć. - wywróciła oczami czarnowłosa - Swoją drogą to umiesz zrobić na kimś wrażenie.
- Wiem.- westchnęłam, przejeżdżając dłonią po twarzy - Zbłaźniłam się, nie musisz mi o tym przypominać.
- Nie było aż tak źle. - Gośka parsknęła śmiechem - Do momentu kiedy nie weszłaś do mieszkania. Postawiłaś walizkę przy stoliku, dzida na kanapę i padłaś jak trup.
Jęknęłam, słuchając jak przyjaciółka opowiadała mi o moich poczynaniach w stanie agonii ze zmęczenia. Bolało od samego słuchania.Brawo, Dominika. Pogratulować.
- Dobra, już nie dobijaj. - załkałam podnosząc się z dywanu - Idę się ogarnę.
- Walizka stoi u mnie w pokoju, a do łazienki też wejdziesz ode mnie z pokoju. - uśmiechnęła się i palcem pokazała białe drzwi, na lewo za sobą
Kiwnęłam głową, przesłałam jej całusa i moment później znajdowałam się w sypialni Gosi. Nie powalała wielkością, ale była bardzo ładnie urządzona.
Na przeciwko drzwi znajdowało się okno. Na prawo od niego dwuosobowe łóżko dosunięte do ściany z mnóstwem poduszek w różnych odcieniach szarości i niebieskiego oraz biała narzuta. Obok łóżka stała biała półka nocna z lampką i jakąś książką do programów obróbki zdjęć. Za drzwiami, na przeciwko łóżka znajdowała się szafa a obok nich małe biurko z laptopem i porozwalanymi cienkopisami, ołówkami i innymi narzędziami piśmienniczymi. Obok drzwi do łazienki, znajdujących się na wysokości łóżka, stała długa, niewysoka szafka z kilkoma świecami, jakimiś ozdobami i kolejnymi ramkami ze zdjęciami.
Podeszłam do walizki, z której wyjęłam czarną bluzę nike i zwykłe boyfriendy. Do tego wzięłam bieliznę, kosmetyczkę i weszłam do łazienki.
- Dropsie, to jest Miśka. - czarnowłosa pokazała na mnie ręką - Miśka, to jest Drops, ale ty znasz go jako Krzysztofa Miętusa.
- Hej. - przywitałam się z uśmiechem i uścisnęłam wyciągniętą do mnie dłoń Krzyśka - Jeżeli mogę zapytać... Dlaczego Drops?
- Sam chciałbym to wiedzieć. - parsknął śmiechem skoczek - Wyspałaś się?
- Nie licząc bolesnego upadku z kanapy na cztery litery, to tak. - zaśmiałam się i pomogłam mu z zakupami
Zajęliśmy się rozpakowywaniem zakupów gdy nagle Gośka stwierdziła, że Krzysiek zapomniał o ciastkach. Jaki ona mu wykład wtedy wygłosiła, to aż ja byłam w szoku. W końcu skoczek nie wytrzymał i zamknął dziewczynie usta dłonią.
- Skończyłaś? - zapytał ironicznie- Mówiłem Ci, że są jeszcze dwie torby i w którejś z nich są twoje cholerne ciastka, więc z łaski swojej nie panikuj! - ostatnie dwa słowa prawie wykrzyczał a ja tylko śmiałam się pod nosem, za co oczywiście oberwałam od Gośki.
- Stary, gdzie ci to położyć? - usłyszałam delikatnie zachrypnięty męski głos, na dźwięk którego aż ciarek dostałam
Odwróciłam się z zamiarem ujrzenia osobnika z tymi nieziemskim głosem, ale gdy tylko go zobaczyłam krew się we mnie zagotowała i mało brakowało a owy osobnik oberwałby pomarańczą, którą dzierżyłam w ręce.
On z kolei wyglądał na zaszokowanego. Jego niebieskie oczy lustrowały każdy mój milimetr aż w końcu nasze spojrzenia się spotkały.
- Dominika? - wydukał stojąc na środku salonu z papierową torbą na zakupy
- Cześć, Kłusek. - warknęłam zaciskając paznokcie na tej Bogu winnej pomarańczy.
Ja niestety chciałam być w Zakopanym jak najszybciej, więc kupiłam bilet na najbliższy pociąg i z Warszawy wyjechałam o godzinie 18:30. Po prawie siedmiu godzinach jazdy w przedziale z jakimś biznesmanem, którego telefon zamilkł dopiero około godziny jedenastej w nocy, byłam padnięta. Dosłownie. Ledwo się toczyłam.
Ziewnęłam potężnie, podążając w kierunku wyjścia ze stacji. Kiedy wreszcie wyszłam na zewnątrz pożałowałam, że nie wzięłam jakiejś bluzy, albo czegoś.
- Miśka! - usłyszałam krzyk. Spojrzałam w kierunku, z którego usłyszałam owy głos i zobaczyłam Małgorzatę Tyżewską, wyglądającą z czarnego BMW, o ile się nie mylę
Po chwili byłam już w samochodzie, którym kierował jakiś dziwnie znajomy chłopak. Zapamiętałam, że Gośka mówiła do niego per drops, a potem dojechaliśmy do mieszkania mojej przyjaciółki. Dziewczyna wpuściła mnie do mieszkania a ja bez życia padłam na kanapę i urwał mi się film. Nie ma to jak zrobienie dobrego pierwszego, nie?
~*~
Obudziłam się w momencie, kiedy zamiast na dalszej części łóżka, wylądowałam na co prawda miękkim dywanie, ale to nie zmieniało faktu, że nie była to jedna z moich najmilszych pobudek.
Siadłam po turecku i rozejrzałam się po pokoju.
Przed moimi oczyma rozbłysł telewizor, w którym akurat leciała "Piękna i Bestia". Pod nim biała szafka z kilkoma zdjęciami, na których znajdowały się nie lada osobistości. Gośka z Krzysiem Miętusem, kolejne zdjęcie z Ewą i Kamilem Stochami, jeszcze jedno z Miętusami- Grzesiem i Krzysiem. Potem zauważyłam największe zdjęcie, zrobione wieki temu, kiedy z tatą i babcią Jagodą, wigilię spędzaliśmy właśnie z Tyżewskimi. Siedziałyśmy, a raczej leżałyśmy wraz z Gosią pod choinką i szczerzyłyśmy się jak głupi do sera.
- Gośka, skąd ty masz takie artefakty, co? - zaśmiałam się pod nosem i kontynuowałam oglądanie pokoju.
Po obydwu stronach kanapy stały niebieskie, fotele z wielkimi, szarymi poduchami. Na lewo od tego "salonu" znajdowało się duże okno z szarymi zasłonami po bokach. Pod nim jakieś małe szafeczki, oczywiście białe, z niebieskimi uchwytami. Na szafkach tliły się kadzidełka, o pięknym zapachu.
- Jak się spało? - nagle, na kanapie za sobą usłyszałam głos Gośki i mało zawału nie dostałam. Spojrzałam na przyjaciółkę ubraną jeszcze w piżamkę- Spokojnie, nie gryzę.
- Masz wyjątkowo wygodną kanapę, ale nie pogardziłabym czymś odrobinkę szerszym. - westchnęłam masując sobie kark, który swoją drogą bolał mnie niemiłosiernie po nocnych podróżach - Chciałabyś mnie nakarmić?
- Drops poszedł po jakiś prowiant, więc masz czas się ogarnąć. - wywróciła oczami czarnowłosa - Swoją drogą to umiesz zrobić na kimś wrażenie.
- Wiem.- westchnęłam, przejeżdżając dłonią po twarzy - Zbłaźniłam się, nie musisz mi o tym przypominać.
- Nie było aż tak źle. - Gośka parsknęła śmiechem - Do momentu kiedy nie weszłaś do mieszkania. Postawiłaś walizkę przy stoliku, dzida na kanapę i padłaś jak trup.
Jęknęłam, słuchając jak przyjaciółka opowiadała mi o moich poczynaniach w stanie agonii ze zmęczenia. Bolało od samego słuchania.
- Dobra, już nie dobijaj. - załkałam podnosząc się z dywanu - Idę się ogarnę.
- Walizka stoi u mnie w pokoju, a do łazienki też wejdziesz ode mnie z pokoju. - uśmiechnęła się i palcem pokazała białe drzwi, na lewo za sobą
Kiwnęłam głową, przesłałam jej całusa i moment później znajdowałam się w sypialni Gosi. Nie powalała wielkością, ale była bardzo ładnie urządzona.
Na przeciwko drzwi znajdowało się okno. Na prawo od niego dwuosobowe łóżko dosunięte do ściany z mnóstwem poduszek w różnych odcieniach szarości i niebieskiego oraz biała narzuta. Obok łóżka stała biała półka nocna z lampką i jakąś książką do programów obróbki zdjęć. Za drzwiami, na przeciwko łóżka znajdowała się szafa a obok nich małe biurko z laptopem i porozwalanymi cienkopisami, ołówkami i innymi narzędziami piśmienniczymi. Obok drzwi do łazienki, znajdujących się na wysokości łóżka, stała długa, niewysoka szafka z kilkoma świecami, jakimiś ozdobami i kolejnymi ramkami ze zdjęciami.
Podeszłam do walizki, z której wyjęłam czarną bluzę nike i zwykłe boyfriendy. Do tego wzięłam bieliznę, kosmetyczkę i weszłam do łazienki.
~*~
Po piętnastu minutach stałam ubrana przed lustrem w łazience i czesałam włosy. Wsunęłam włosy za uszy i wyszłam, twierdząc, że makijaż i tak mi nie pomoże w naprawieniu zszarganego wizerunku. W momencie kiedy wyszłam z łazienki, rozległ się dzwonek do drzwi a Gosia w ułamku sekundy znalazła się przy nich. Otworzyła i wpuściła do mieszkania nikogo innego jak Krzysia Miętusa, pseudonim Drops.- Dropsie, to jest Miśka. - czarnowłosa pokazała na mnie ręką - Miśka, to jest Drops, ale ty znasz go jako Krzysztofa Miętusa.
- Hej. - przywitałam się z uśmiechem i uścisnęłam wyciągniętą do mnie dłoń Krzyśka - Jeżeli mogę zapytać... Dlaczego Drops?
- Sam chciałbym to wiedzieć. - parsknął śmiechem skoczek - Wyspałaś się?
- Nie licząc bolesnego upadku z kanapy na cztery litery, to tak. - zaśmiałam się i pomogłam mu z zakupami
Zajęliśmy się rozpakowywaniem zakupów gdy nagle Gośka stwierdziła, że Krzysiek zapomniał o ciastkach. Jaki ona mu wykład wtedy wygłosiła, to aż ja byłam w szoku. W końcu skoczek nie wytrzymał i zamknął dziewczynie usta dłonią.
- Skończyłaś? - zapytał ironicznie- Mówiłem Ci, że są jeszcze dwie torby i w którejś z nich są twoje cholerne ciastka, więc z łaski swojej nie panikuj! - ostatnie dwa słowa prawie wykrzyczał a ja tylko śmiałam się pod nosem, za co oczywiście oberwałam od Gośki.
- Stary, gdzie ci to położyć? - usłyszałam delikatnie zachrypnięty męski głos, na dźwięk którego aż ciarek dostałam
Odwróciłam się z zamiarem ujrzenia osobnika z tymi nieziemskim głosem, ale gdy tylko go zobaczyłam krew się we mnie zagotowała i mało brakowało a owy osobnik oberwałby pomarańczą, którą dzierżyłam w ręce.
On z kolei wyglądał na zaszokowanego. Jego niebieskie oczy lustrowały każdy mój milimetr aż w końcu nasze spojrzenia się spotkały.
- Dominika? - wydukał stojąc na środku salonu z papierową torbą na zakupy
- Cześć, Kłusek. - warknęłam zaciskając paznokcie na tej Bogu winnej pomarańczy.
~~~~*~~~~
Cześć ludziki
Totalnie mi się ten rozdział nie podoba i przepraszam za te masakryczne opisy.
Komentujcie
Buziaki
Miśka